na zdj. Szef Rady Europejskiej António Costa, przywódca Chin Xi Jinping i szefowa Komisji Europejskiej [© European Union 2025 - Source: EUCO]
Pekin/Bruksela, lipiec 2025
Podczas obchodów 50-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Unią Europejską a Chinami, obie strony spotkały się na najwyższym szczeblu w Pekinie, by... przedyskutować narastające spory. Choć przewodniczący Chin Xi Jinping apelował o „pogłębienie wzajemnego zaufania”, to z europejskiej strony padły słowa o konieczności „realnych rozwiązań” i „konkretnych postępów”.
Czy za uprzejmymi gestami dyplomacji kryje się narastający konflikt handlowy, który może dotknąć również europejskich – a w tym polskich – producentów?
Xi Jinping, witając przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen i szefa Rady Europejskiej Antónia Costę w Wielkiej Hali Ludowej w Pekinie, starał się nadać ton spotkaniu:
„W obliczu burzliwego świata powinniśmy wzmacniać komunikację i zaufanie” – mówił.
Przekonywał również, że nie ma zasadniczych sprzeczności geopolitycznych między UE a Chinami i to nie Państwo Środka jest źródłem europejskich wyzwań.
Ale ton europejskich liderów był zdecydowanie bardziej powściągliwy.
Von der Leyen nie owijała w bawełnę – relacje osiągnęły „punkt zwrotny”. UE oczekuje od Chin realnego otwarcia rynku, ograniczenia nadprodukcji wspieranej przez państwo i większej przejrzystości w relacjach z Rosją.
António Costa zaznaczył:
„Oczekujemy konkretnych postępów w kwestiach handlu i gospodarki”.
Jednym z głównych punktów sporu jest ogromny deficyt handlowy UE wobec Chin – w 2024 roku wyniósł on aż 324 miliardy euro. Europa boi się zalewu rynku tanimi, subsydiowanymi towarami – od aut elektrycznych, przez elektronikę, po maszyny rolnicze.
Dr hab. Marcin Gajda, ekspert ds. handlu międzynarodowego z Instytutu Gospodarki Światowej SGH, ocenia:
„To spotkanie to sygnał, że Bruksela traci cierpliwość wobec Pekinu. Od lat mówi się o potrzebie zrównoważenia relacji, ale Chiny konsekwentnie promują model, w którym eksportują znacznie więcej niż importują. Do tego dochodzą kwestie dotacji, które destabilizują konkurencję, także w sektorze rolnym”.
Gajda dodaje, że dla takich krajów jak Polska oznacza to konieczność przygotowania się na ewentualne turbulencje w eksporcie:
„Jeśli Pekin zdecyduje się na działania odwetowe, mogą ucierpieć unijne i polskie firmy wysyłające do Chin produkty mleczne, wieprzowinę czy przetwory spożywcze”.
Głos zabrał także eurodeputowany Andrzej Krajewski (EPL), członek Komisji Handlu Międzynarodowego (INTA) w Parlamencie Europejskim:
„Nie możemy pozwolić na to, by sektor rolny był kartą przetargową w sporach handlowych z Chinami. Oczekujemy od Komisji Europejskiej jednoznacznych działań w obronie interesów europejskich producentów. Dalsze ustępstwa wobec chińskich dotowanych firm pogłębią nierównowagę i uderzą w uczciwych rolników – także z Polski”.
Krajewski podkreśla, że nowa perspektywa budżetowa UE powinna uwzględniać środki osłonowe dla rolnictwa na wypadek eskalacji konfliktów handlowych.
W odpowiedzi na unijne cła na chińskie pojazdy elektryczne, Pekin ogłosił śledztwa dotyczące europejskich produktów rolnych: wieprzowiny, brandy i nabiału. Dla wielu krajów – w tym Francji, Hiszpanii, Niemiec i Polski – to sygnał ostrzegawczy.
Eksport żywności do Chin był dotychczas uważany za jedno z mniej ryzykownych pól współpracy. To może się szybko zmienić.
Kolejnym źródłem napięć jest stosunek Chin do Rosji. UE zarzuca Pekinowi „milczące wspieranie” Kremla – zarówno polityczne, jak i gospodarcze. Choć nie oczekuje się zerwania sojuszu z Moskwą, Europa naciska na większą kontrolę przepływów finansowych i ograniczenie wsparcia dla rosyjskiej gospodarki.
„To kluczowa kwestia dla Europy. Nie jesteśmy naiwni” – powiedział jeden z unijnych urzędników. – „Oczekujemy, że Chiny podejmą działania, które pomogą zakończyć wojnę”.
Dla Polski spotkanie w Pekinie to coś więcej niż dyplomacja na najwyższym szczeblu. To gra o realne interesy gospodarcze – i bezpieczeństwo regionu.
Komentarz redakcji PPR:
W dzisiejszym świecie rolnictwo nie jest już tylko domeną lokalnych problemów. Stało się częścią globalnej układanki geopolitycznej. Szczyt w Pekinie pokazuje, że decyzje podejmowane na szczycie Gospodarki Światowej mają bezpośrednie przełożenie na to, co trafia na polskie pola, do mleczarni czy rzeźni.
Polska musi być czujna – i gotowa, by bronić interesów rolników nie tylko w Warszawie, ale i w Brukseli, Pekinie i Nowym Jorku.
Autor: Marek Kozak ppr.pl Współpraca: dr hab. Marcin Gajda (SGH), Andrzej Krajewski MEP