OPOLAGRA_2025
AgroShow_05_2025_Zielone

Świnki i muzyka

3 grudnia 2015
Z Janem Deką i jego żoną Teresą, rolnikami hodowcami z Biskupiej Woli (gmina Czarnocin, powiat Piotrków Trybunalski), zdobywcami VI miejsca w VIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu „Producent i Hodowca Trzody Chlewnej 2011 Roku” w kategorii hodowca, rozmawiają Grażyna Bożyk i Andrzej Lis


Serdecznie państwu gratulujemy. Być szóstym hodowcą w kraju, to sukces niemały. Jak to się stało, że trafiliście państwo do tego konkursu?
– Wytypował nas Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej POLSUS. Kierownik łódzkiego oddziału Tomasz Bieliński zaproponował moją kandydaturę, ponieważ bardzo dużo prosiąt zawożę do Instytutu Zootechniki w Rossosze. Tam są one poddawane ocenie na mięsność, na przyrosty, na grubość oka polędwicy, grubość słoniny, później na podstawie tych wyników oceniane są knury. Jestem w czołówce hodowców w Polsce. Bardzo dużo inseminuję, poprawiam też pogłowie poprzez nowe knury z importu. Stąd takie dobre wyniki.

Kiedy rozpoczął pan swą przygodę ze świnkami?
– Bardzo wcześnie. Jeszcze z ojcem mieliśmy hodowlę świnek. Najpierw same loszki, później przeszliśmy na produkcję knurków i loszek. Od 1989 roku mamy dwie rasy – wielką białą polską i polską białą zwisłouchą.

Jak duże macie państwo stado?
– Mamy trzydzieści jeden loch w polskiej białej zwisłouchej i dwadzieścia cztery lochy rasy wielkiej białej polskiej.

I sprzedajecie państwo…
– Sprzedajemy różnie, w zależności, co się bardziej opłaca. Przede wszystkim jednak loszki, knurki hodowlane i tuczniki, ale prosiaki też.

Macie państwo stałych odbiorców?
– Tak, na prosiaki mamy stałych odbiorców. Na loszki częściowo też, na knurki to mamy stałych odbiorców już od kilku lat. Cały czas jednak przybywają nowi kontrahenci. Wielu hodowców wystąpiło z naszego związku zaprzepaszczając hodowlę. No i odbiorcy, którzy zaopatrywali się w tamtych chlewniach, przyszli teraz do nas.

Jaka jest główna przyczyna rezygnacji z hodowli?
– Ludzie rezygnują z różnych względów. Na przykład, jeden z naszych hodowców zginął w wypadku samochodowym, a synowie nie chcą prowadzić gospodarstwa; inny zbankrutował, jeszcze inny przeszedł na produkcję zbóż…

Mają Państwo całą kolekcję najróżniejszych pucharów, widzieliśmy na ścianie chlewni flot’s, czyli jesteście państwo cenionymi i docenianymi hodowcami. Czy często i chętnie bierzecie państwo udział w wystawach zwierząt?
– W wystawach tak. Bierzemy udział, bo jest to i reklama stada, i taka odskocznia od dnia codziennego, a także trochę rozrywki. Te dwa-trzy dni spędza się w gronie hodowców, zawsze można się czegoś nowego, ciekawego dowiedzieć, komuś coś podpowiedzieć i troszkę się zareklamować, by poprzez reklamę zdobyć kolejnych kontrahentów.

A w czerwcu w Bratoszewicach podczas XIV Wojewódzkiej Wystawy Zwierząt Hodowlanych będzie pan wystawiał swoje zwierzęta?
– Tak. Będę wystawiał i loszki, i knurki…

No i zdobywał nagrody…
– Jeśli chodzi o wystawy, to uczestniczę w nich nie tylko w Bratoszewicach. Prezentuję zwierzęta także w Poznaniu na wystawach krajowych. Praktycznie co roku hodowcy łódzcy wystawiają zwierzęta. Tam też nasze sztuki zdobywają tytuły czempionów czy wiceczempionów.

Jesteście państwo właścicielami dużego stada. Z czym mieliście czy macie państwo największe kłopoty?
– Chyba jak każdy hodowca, z cenami pasz, które rosną zbyt szybko.

Dużo macie państwo ziemi?
– Właśnie ziemi mamy za mało – dwadzieścia jeden hektarów. Cały czas się staramy, by dokupić. Ale ziemi na sprzedaż tu u nas nie ma.

Dlaczego akurat świnki, czy jest to wybór ekonomiczny?
– W pewnym sensie jest to moje hobby. W latach siedemdziesiątych mieliśmy bydło – dziesięć krów dojnych. Jak na tamte czasy wcale niemałe stado. Jałówki też były hodowane, ale, po pierwsze, ta hodowla jest zbyt pracochłonna. Człowiek jest cały czas uwiązany. I z tym mlekiem też była huśtawka – raz było opłacalne, innym razem nie. Raz górka, raz dołek…

Ale przecież świńskie dołki i górki też są.
– Też są, ale hodując świnki szybciej można się odbić. Jałówkę trzeba hodować dwa lata, a świnkę już półroczną można sprzedać, obrót jest szybszy i zyski też. Kiedyś za mleko dobrze płacili. Teraz mleko jest tańsze od wody. Ale dajemy radę. Dorobiliśmy się… pięciorga dzieci. Sporo więc czasu trzeba było poświęcać rodzinie i z krów zrezygnowaliśmy. W chlewni mamy automatyczne zadawanie pasz, doprowadzoną wodę, a także automatyczną wentylację. Jest dużo mniej pracy. Można się na kilka godzin wyrwać. Chociaż staramy się, by jedna osoba zawsze była w gospodarstwie, bo to ze zwierzętami różnie zdarzyć się może.

Należy pan do zespołu Ludowa Biesiada
– O tak. Jest to duży relaks. Zamiłowanie do muzyki mam od zawsze. W szkole podstawowej nauczyciele bardzo mnie namawiali, bym poszedł do szkoły muzycznej, ale rodzice zdecydowali inaczej. Trzeba było przejąć gospodarstwo. Ojciec widział we mnie następcę. I tak trochę na siłę tu zostałem, i… nie żałuję. Ale do muzyki, do gitary, do śpiewu ciągnie mnie cały czas. Syn też ma muzyczną smykałkę, ma swoją kapelę; gra też w zespole strażackim, wyjeżdżają na konkursy. Ile nagród już zdobyli!

Pogracie sobie czasem obydwaj?
– Nie, razem nie. On ma inne piosenki i ja inne; on nie bardzo lubi folklor, ja z kolei w jego muzyce się nie sprawdzę.

POWIĄZANE

Kandydat na Prezydenta RP dr Artur Bartoszewicz od samego początku kampanii wybo...

Ministerstwo Cyfryzacji i Centralny Ośrodek Informatyki przed wyborami prezydenc...

Wspólna deklaracja10. szczytu Inicjatywy TrójmorzaWarszawa, 29 kwietnia 2025 r. ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę