Rolnicy sprzedają krowy i cielęta bez obowiązkowych dokumentów. To oznacza, że budowany za miliony złotych unijny system identyfikacji zwierząt IACS jest nieszczelny.
Zgodnie z ustawą weterynaryjną, od początku roku każde cielę musi dostać po urodzeniu kolczyk i tzw. paszport. W razie sprzedaży zwierzęcia, paszport przejmuje nowy właściciel. To pozwala na łatwą identyfikację pochodzenia zwierząt. W przypadku uboju paszport należy odesłać do Agencji Restrukturyzacji Modernizacji Rolnictwa. Często jednak zdarza się, że bydło ma tylko kolczyki. Cielęta sprzedaje się na podstawie wystawianego przez weterynarza świadectwa zdrowia, a nie paszportów.
System jest nieszczelny - mówi Władysław Rutkowski, powiatowy lekarz weterynarii w Dębicy. - Rolnicy kolczykują zwierzęta tuż przed sprzedażą, a na paszport trzeba czekać miesiąc, bo drukuje je jedna drukarnia w Polsce. Rolnicy nie czekają na dokumenty, tylko sprzedają cielęta.
Paszportów potrzeba bardzo dużo i nie da się ich wydrukować natychmiast
- tłumaczy Marek Rączka z ARiMR w Dębicy.
Stanisław Dubas, prezes
podkarpackiego Oddziału ARiMR, zaprzecza, że są kłopoty z paszportami. - Nie
miałem w tej sprawie żadnych sygnałów - twierdzi.
Aleksander
Bentkowski, były prezes ARiMR:
Paszportów nie może brakować. W połowie
lipca wydrukowano ich 5,5 mln sztuk. Ale paszportem posługuje się rolnik. Czasem
nie można go przekonać, żeby przekazał paszport nowemu właścicielowi. Chyba że
kupujący sam zażąda tego dokumentu. Nasz system jest taki sam jak francuski i
niemiecki. Jeśli tamte są dobre, to dlaczego nasz ma być
zły?