Przewodniczący Konwentu Europejskiego obwieścił, że za tydzień zaprezentuje przywódcom Unii Europejskiej przedstawiony przez siebie i pochwalony przez prawie wszystkich członków konwentu projekt przyszłej konstytucji UE. Pojadę przedstawić w waszym imieniu Radzie Europejskiej (zgromadzeniu przywódców UE) w Salonikach nasze wspólne dzieło jako fundamentu przyszłego traktatu, ustanawiającego konstytucję dla Europy – powiedział Valery Giscard d'Estaing na zakończenie trzydniowej debaty nad projektem.
Wskazał na takie osiągnięcia konwentu jak zebranie w jednym projekcie tekstów
kilku unijnych traktatów i Karty Praw Podstawowych, nadanie Unii osobowości
prawnej, jasne określenie jej kompetencji, uproszczenie i usprawnienie procedur
decyzyjnych, stworzenie funkcji ministra spraw zagranicznych Unii
przemawiającego w jej imieniu jednym głosem.
Ostateczną decyzję o
kształcie konstytucji podejmą wspólnie rządy 25 obecnych i przyszłych państw UE,
w tym Polski. Nie będę się wahała, żeby przedstawić mojemu rządowi w
pozytywnym świetle rezultaty naszej pracy – oświadczyła w debacie delegatka
polskiego rządu Danuta Huebner.
Chwaląc projekt, zastrzegła jednak, że
rząd będzie chciał powrócić w czasie przyszłej konferencji międzyrządowej w
sprawie ostatecznego kształtu konstytucji do kwestii zasad podejmowania decyzji
w Radzie Ministrów UE.
Mój rząd będzie nalegał w sprawie podejmowania
decyzji większością głosów, kiedy będziemy o tym ponownie mówić na konferencji
międzyrządowej – podkreśliła Huebner.
Polska, zresztą nie jedyna, ma
zastrzeżenia do zawartej w projekcie propozycji, żeby w 2009 roku przejść do
systemu, w którym siła głosu każdego państwa zależy ściśle od jego liczby
ludności. Relatywnie zwiększy to wpływy Niemiec, a zmniejszy Polski i Hiszpanii,
w porównaniu z systemem uzgodnionym w Nicei w 2000 roku.
Dlatego również
szefowa dyplomacji hiszpańskiej Ana Palacio, reprezentująca swój rząd w
konwencie, wypowiedziała się w piątek jeszcze ostrzej: Nie mogę nie
powiedzieć, że rząd Hiszpanii ma zasadnicze zastrzeżenia w sprawach
instytucjonalnych.
Obie panie zebrały w czwartek podpisy 16 innych
delegatów rządowych pod listem do prezydium konwentu, zgłaszającym zastrzeżenie
wobec zapisów w projekcie konstytucji, przewidujących przejście do nowego
systemu głosowania w 2009 roku.
Prezydium okazało się nie tylko nieczułe
na ten apel, ale nawet jeszcze usztywniło swoje stanowisko i wykreśliło z
projektu klauzulę dopuszczającą ewentualne przedłużenie systemu z Nicei o dalsze
trzy lata do 2012 roku.
Chociaż, obok Huebner i Palacio, pod listem
podpisali się delegaci 16 innych krajów, żaden z nich nie zabrał głosu w
końcowej debacie.
Na argument, że rządy powrócą do tematu w dyskusji we
własnym gronie, delegat Parlamentu Europejskiego, Niemiec Elmar Brok
odpowiedział na sesji plenarnej: Mamy tekst bez wariantów i konferencji
międzyrządowej będzie trudno uprawomocnić wprowadzane do niego
zmiany.
W piątek nie pojawił się już także żaden głos, kwestionujący
odwołanie się w preambule tylko do "dziedzictwa kulturowego, religijnego i
humanistycznego" i do wypływających z niego wartości bez wzmianki przede
wszystkim o chrześcijańskim charakterze tego dziedzictwa.
Jako ostatni
wzywał do tego w czwartek wieczorem delegat polskiego Senatu Edmund Wittbrodt,
ale prezydium zignorowało jego apel, wsparty wnioskiem podpisanym przez
wszystkich polskich delegatów do konwentu oraz ich 30 kolegów głównie z Włoch,
Słowacji, Irlandii i Malty.
W piątek przemawiali kolejno przedstawiciele
różnych grup delegatów reprezentujących rządy, parlamenty narodowe, ugrupowania
polityczne, Parlament Europejski i Komisję Europejską. Prawie wszyscy
wypowiadali się o projekcie konstytucji UE niemal w samych
superlatywach.