We wsi Walce na Opolszczyźnie otwarto pierwszą w kraju fabrykę, która będzie badać jakość miodu i uzdatniać go według norm unijnych do eksportu. W tym roku na europejskie stoły trafi 2 tys. ton tego pszczelego przysmaku.
Zakład powstał w upadłej przed dwoma laty mleczarni. Teraz kilkunastu mieszkańców gminy ma pracę. Zadowoleni są pszczelarze. Nie muszą już jeździć po festynach i jarmarkach by sprzedać pszczeli urobek. Pszczelarstwo staje się szansą dla wielu młodych mieszkańców wsi.
Aby sprzedawać miód w Unii, musi on mieć certyfikat świadczący, że nie ma w nim skażeń antybiotykami ani chemikaliami. Każde badanie kosztuje tysiąc euro.
W tym roku koszty związane z dokarmianiem pszczół nie powinny wzrosnąć - mówi Tadeusz Sabat - prezes Polskiego Związku Pszczelarskiego. Zgromadzono w tym celu 16,5 tysięcy ton cukru. Udało się go kupić od Agencji Rynku Rolnego po 1, 40 złotych za kilogram, a więc obecne ponad dwukrotnie wyższe ceny cukru nie wpłyną na sytuację producentów miodu.
Natomiast na zyski pszczelarzy na pewno wpłynie koszt około 7 gr. obowiązkowego etykietowania słoików po wejściu do Unii. Do tej pory robiła to 1/5 producentów. Na etykiecie muszą się znaleźć następujące dane: nazwa producenta, waga, rodzaj miodu i data rozlewu. Pszczelarze zaczęli teraz dokładnie liczyć każdą złotówkę. Rozpoczęli akcję zakupu słoików hurtowo na przykład dla danej gminy. Kilkanaście palet pojemników kupionych jednorazowo obniża koszty o 10-12 gr. za słoik.
Pszczelarze najwięcej pieniędzy wydają na dokarmiania i na kupno opakowań do rozlewania miodu. Do tego dochodzą także koszty zwalczania chorób.
W zależności od gatunku różnica w cenie między tym, co pszczelarz może dostać w skupie, a we własnej pasiece mogą sięgać nawet 1/3 wartości miodu.