aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Rolniku, ubij sobie sam

18 września 2003

Co mają zrobić rolnicy, kiedy ich bydło ulegnie w weekend wypadkowi? Muszą poczekać do poniedziałku. W Ełku jest bowiem tylko jedna ubojnia – w Zakładach Mięsnych, które w dni świąteczne nie pracują. Na oczekiwaniu rolnicy tracą tysiące złotych.

W sobotę o godz. 13. Krzysztof Wiśniewski, właściciel gospodarstwa hodowlanego w miejscowości Sokółki gm. Prostki, zauważył, że jedna z krów na pastwisku ma prawdopodobnie złamaną nogę. Wezwał weterynarza. Diagnoza – przecięte ścięgna i ubój z konieczności. 

Lekarz wypisał skierowanie i uzgodnił telefonicznie z dyrektorem Zakładów Mięsnych, że zwierzę zostanie przyjęte na tzw. „sanitarkę” – mówi K. Wiśniewski. – Załadowałem więc krowę na przyczepkę i pojechałem ciągnikiem do Ełku. Na miejscu byłem przed godz. 16. Tam jednak ochrona powiedziała, że nic z tego nie będzie, bo nikogo już nie ma. Ponieważ ubój był uzgadniany telefonicznie, poprosiłem, aby to sprawdził. Nic z tego nie wyszło. 
Opisane zdarzenie nie jest jednostkowym przypadkiem. Hodowcy coraz częściej narzekają, że wraz z nadejściem weekendu nie mają co zrobić z bydłem po wypadku. 

Gdyby na naszym terenie funkcjonowała jakaś rzeźnia, to nie byłoby problemu – stwierdza Andrzej Kaczmarek, z-ca powiatowego lekarza weterynarii w Ełku. – Właściwie w tygodniu ubojowiec jest w Zakładach Mięsnych do późna. Jednak firma nie pracuje w soboty i niedziele, a nie można nikomu nakazać skupowania powypadkowych zwierząt. 
Rolnicy proponują, aby w Zakładach Mięsnych ustalić jakieś weekendowe dyżury. Czy jest to możliwe? Wczoraj nie udało nam się tego ustalić. Prezes firmy był bowiem nieuchwytny. 

Nie możemy czekać przez dwa dni, aż otworzą zakład – mówią oburzeni rolnicy. – Przecież to był wypadek. Nie dość, że zwierzę bardzo cierpi, to jeszcze traci na wartości. Mięso się psuje i skóry też nie można później sprzedać. A przecież to zdrowa krowa. Ponosimy straty i nie wiemy, co zrobić... 
Za zdrową krowę po wypadku można dostać ok. 1 tys. zł. To jedna trzecia jej rzeczywistej wartości. Rozwiązaniem byłoby ubezpieczenie. Te jednak jest zbyt drogie. Właściciel średniej wielkości gospodarstwa hodowlanego musi na nie przeznaczyć rocznie kilkadziesiąt tysięcy złotych. 

Jest to problem, którego nie rozwiąże się na szczeblu powiatu. To temat dla wyższych władz – dodaje Andrzej Kaczmarek. – Każdy przypadek musi być konsultowany z lekarzem, ponieważ należy wykonać badania rozpoznawcze na BSE. Kierujący do uboju z konieczności muszą się upewnić, że sztuka zostanie przyjęta. Skierowań nie można wypisywać w ciemno i liczyć, że rolnik jakoś sobie poradzi.


POWIĄZANE

Dobrostan zwierząt to wspólna sprawa. Wszyscy mamy wpływ na to, jak żyją zwierzę...

W 2023 r. pogłowie bydła i produkcja wołowiny na Ukrainie utrzymywały się w tren...

Grupa Goodspeed, niekwestionowany lider w zakresie wysokospecjalistycznych usług...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę