Dziewięć tirów z serkami i jogurtami firmy Danone zatrzymały rosyjskie służby weterynaryjne w Moskwie. To pierwsze ofiary odebrania nam przez Rosjan uprawnień eksportowych.
To pierwsze ofiary odebrania nam przez Rosjan uprawnień eksportowych. 3 września do Moskwy dojechało pięć tirów z wyrobami firmy Danone. Zostały tam zatrzymane przez rosyjskie służby weterynaryjne. Wczoraj zatrzymano w Moskwie kolejne cztery tiry pełne serków i jogurtów Danona. Wartość transportu to ok. 1,5 mln zł.
Do Rosji idzie rocznie ok. 20 proc. całej naszej produkcji, co oznacza, że musimy natychmiast ją zmniejszyć - mówił Przemysław Pohrybieniuk, dyr. ds. relacji międzynarodowych w Danone.
Dopiero po interwencjach trzech polskich ministerstw wczoraj po południu Moskwa postanowiła dokonać odprawy celnej polskich tirów. Jednak decyzja dotyczy tylko tego transportu, następne mogą być znów zatrzymane.
Nikt w głównym inspektoracie weterynaryjnym nie chciał wczoraj skomentować decyzji rosyjskich służb weterynaryjnych. - Sprawa jest tak drażliwa, że nie chcemy jej jeszcze bardziej zaogniać - powiedziano nam nieoficjalnie.
Także nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kontrolę nad sprawą przejęły z rąk ministra rolnictwa "najwyższe władze", czyli wicepremier Jerzy Hausner. To on teraz negocjuje z rosyjskim ministrem weterynarii kwestię naszego eksportu na Wschód.
O co poszło? 1 września polskie firmy mięsne, mleczarskie, rybne i drobiowe utraciły zezwolenia na eksport do Rosji. Tak zdecydowała strona rosyjska po naszym wejściu do Unii, nie podając uzasadnienia. Po 1 września mogą eksportować tylko te zakłady, które poddadzą się ponownej kontroli rosyjskich służb weterynaryjnych i uzyskają zezwolenie.
Ponieważ kontrola rozpoczęła się dopiero 19 lipca, do 28 sierpnia inspektorzy rosyjscy sprawdzili tylko 75 na ok. 400 zakładów, które starają się o uprawnienia eksportowe. Z tych 75 firm mięsnych zgodę dostało tylko 19!
Od końca sierpnia strona polska chce od Rosjan:
Do dziś Rosjanie na pismo naszego ministra nie odpowiedzieli, chociaż podobno w telefonicznej rozmowie zapewniali głównego lekarza weterynarii, że granic przed polską żywnością nie zamkną. I rzeczywiście do tej pory z granicy nie zawrócono żadnego transportu.
Rosjanie na pewno nie wykazują dobrej woli. Ale trzeba też przyznać, że wina jest i po polskiej stronie - twierdzi Andrzej Gartner z Polskiej Federacji Producentów Żywności. Dlaczego główny lekarz weterynarii zlekceważył sprawę przedłużenia honorowania przez Rosjan dotychczasowych zezwoleń?
W tej sytuacji minister rolnictwa Wojciech Olejniczak zwrócił się do wszystkich firm spożywczych, z wyjątkiem "szczęśliwej dziewiętnastki", by wstrzymały swój eksport do Rosji - do zakończenia negocjacji.
Nie wiemy, ile jeszcze polskich transportów przekroczyło granicę polsko-rosyjską - powiedział "Gazecie" Olejniczak. Nie ma w tej chwili w Moskwie rosyjskiego ministra rolnictwa, wraca dopiero w czwartek. Jestem gotów pojechać do Moskwy w piątek, by w cztery oczy z ministrem wyjaśnić wszystkie kwestie sporne.
Sam Olejniczak pojechał do Holandii na jutrzejsze posiedzenie unijnych ministrów rolnictwa. Minister przedstawi polskie problemy z eksportem do Rosji i poprosi europejskich partnerów o wsparcie.
Jak twierdzi Olejniczak, o sprawie zatrzymania tirów nie wiedział unijny komisarz ds. zdrowia i ochrony konsumentów David Byrne. Po wizycie w Moskwie na początku września był przekonany, że do czasu zakończenia kontroli nie będzie blokady rosyjskich granic dla polskiej żywności.
Jeszcze przy mnie Byrne zadzwonił do swoich współpracowników i polecił im uruchomić wszelkie możliwe działania, by wspomóc nasze zabiegi - powiedział nam Olejniczak.
Według Olejniczaka jest bardzo możliwe, że już 13 września do Polski przyjadą rosyjscy kontrolerzy i rozpoczną inspekcję od tych zakładów, które właśnie realizują umowy eksportowe do Rosji.