W Małopolsce powstało Stowarzyszenie w Obronie Hodowców Drobiu. Na razie liczy tylko 15 członków. Hodowcy liczą jednak, że uda im się zainteresować inicjatywą właścicieli małych ferm drobiowych z całego kraju, gdyż jak podkreślają, wszyscy stoją wobec tego samego zagrożenia, jakim jest bankructwo ich firm.
- Komornicy zajmują nasze gospodarstwa. W Lubuskiem kilka ferm zostało już zlicytowanych. W Małopolsce również zdarzył się taki przypadek - mówi Maria Ciężarek, prezes stowarzyszenia.
Problemy z długami mają swoje źródło jeszcze w latach 90., kiedy hodowcy zaciągnęli duże kredyty inwestycyjne na zakup nowych urządzeń i modernizacje swoich ferm, by móc sprostać standardom produkcji wymaganym przez Unię Europejską. W 1999 r., wskutek nadprodukcji, doszło do załamania rynku drobiowego i spadku cen drobiu. Cała branża znalazła się w dołku, z którego nie mogła wyjść przez kolejne trzy lata.
Spadek cen, a co za tym idzie, opłacalności produkcji, uderzył jednak przede wszystkim w małe, rodzinne fermy, obciążone spłatami kredytów. Ich rentowność zaczęła się systematycznie obniżać. Na dodatek w ub.r. gwałtownie zaczęły drożeć pasze, co było konsekwencją zwyżek cen na giełdach zbożowych.
- Nie możemy dłużej dopłacać do produkcji i przy tym spłacać kredyty. Chcemy tylko, aby banki zgodziły się na restrukturyzację długów. Sami sobie nie poradzimy, ktoś musi nam pomóc - mówi Maria Ciężarek.
Stowarzyszenie liczy, że do swoich racji uda im się przekonać parlamentarzystów i za ich pośrednictwem wpłynąć na rząd, aby pomógł rozwiązać problemy małych firm drobiarskich.
Tymczasem ekonomiści sceptycznie wypowiadają się na temat przyszłości takich ferm. Mira Kubuszewska z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej uważa, że na rynku unijnym poradzą sobie tylko duzi producenci lub gospodarstwa zrzeszone w grupach producenckich. Dla nich perspektywy rozwoju na wspólnym rynku są całkiem pomyślne.
- Koniunktura po wprowadzeniu embarga na mięso drobiowe z Dalekiego Wschodu jest bardzo dobra. Rynek europejski jest dla nas otwarty. Żeby jednak mógł ruszyć eksport, potrzebne jest wsparcie rządu, gdyż sami producenci nie poradzą sobie z organizacją tak dużego przedsięwzięcia - mówi prof. Stanisław Wężyk z Instytutu Zootechniki w Krakowie.
W ub.r. Polska wyprodukowała ok. 1,2 mln ton drobiu (prawie o 100 tys. ton więcej niż w 2002 r.), co daje jej miejsce w ścisłej czołówce światowych producentów, po Stanach Zjednoczonych (ok. 15 mln t), Brazylii (5 mln t) i Francji (2 mln t). W 2003 r. statystyczny Polak zjadł 21 kg mięsa drobiowego. Dla porównania - 10 lat wcześniej średnie spożycie wynosiło 9 kg na osobę.