aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Owoce dla wybranych?

22 października 2009
Miało być jak w bajce albo w biblii - niczym manna z nieba do szkoły miały spływać w dużej obfitości owoce i warzywa w ramach rozreklamowanego (chyba za słabo?) programu "Owoce w szkole". W tej sprawie - uwaga, uwaga  - rząd wydał 11 sierpnia 2009 r. rozporządzenie "w sprawie realizacji przez Agencję Rynku Rolnego zadań związanych z wdrożeniem na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej programu "Owoce w szkole" w roku szkolnym 2009/2010". Program docelowo miał objąć 1 076 881 dzieci a obejmie  - jak dobrze pójdzie - mniej niż 1/3, dokładnie 297 546 dzieci z klas I-III. Liczba ta, jak łatwo obliczyć, stanowi 27,63 % całkowitej liczby dzieci w grupie docelowej

Zakup owoców i warzyw jest opłacany przez Agencję Rynku Rolnego i będzie kosztować 12,2 mln euro, z czego z polskiego budżetu pochodzić ma 3 mln euro, a z Unii Europejskiej - 9,2 mln euro. Do unijnego programu "owoce w szkole", który jest w tym roku realizowany po raz pierwszy, zgłosiło się 9557 szkół podstawowych. Z drugiej strony blisko 150 dostawców, spośród których po weryfikacji ostało się 114 ale tylko z 48 spośród nich Agencja, do niedzieli, 18 października br. podpisała umowy.

Program skierowany jest do dzieci z pierwszych trzech klas szkoły podstawowej i faktycznie obejmie ok. 38 % uczniów. I niby można by się cieszyć, bo na przykład w woj. śląskim owocami i warzywami ma się zajadać w szkołach ponad 50 tys. dzieci, ale już w woj. lubelskim żadne dziecko nie skosztuje bezpłatnego poczęstunku z cennymi witaminami, bo choć do akcji akces zgłosiło blisko 800 szkół to szybko się okazało, że nie ma sadowników, ani grup producenckich, ani firm chętnych do dostarczania owoców. Dlaczego? Przecież ARR daje zarobić. Okazuje się, że po pierwsze okres zwrotu poniesionych przez dostawców owoców kosztów jest zbyt długi - Agencja ma czas na rozliczenie wydatków aż przez 4 miesiące. Po drugie dla ogrodników i sadowników akcja ta jest nieopłacalna, bo w warunkach dostaw - programie zapisano, że dzieci będą w najbliższym roku szkolnym otrzymywać mają nie tylko jabłka, ale także gruszki, marchew, rzodkiewki, paprykę, ogórki oraz soki owocowe i warzywne. Dochodzą do tego wyśrubowane wymogi sanitarne i konieczność zajęcia się np. przez grupy producenckie i skupem, i myciem, i krojeniem, i pakowaniem, i na koniec rozsyłaniem "witaminek" do szkół. O przygotowaniach soków mogą w ogóle zapomnieć, chyba, że wybudują linie produkcyjne takie jak w najlepszych przetwórniach owoców i warzyw. Słowem sadownicy, ogrodnicy i grupy producenckie miałyby z dnia na dzień przeobrazić się w firmy cateringowe ze wszystkimi szykanami, bo tak stanowią wspomniane wyśrubowane normy. I wszyscy to doskonale rozumieją, bo chodzi przecież o higienę i zdrowie dzieci. A co do soków - istnieje duże prawdopodobieństwo, że do polskich dzieci trafią soki np. z chińskich owoców. Tylko czy o to chodziło? Czy autorom programu do końca starczyło wyobraźni? Kształtować model konsumpcji przez zniechęcanie dzieci do picia coca-coli zajadania się chipsami i słodyczami jak najbardziej trzeba, ale równocześnie przed rozpoczęciem akcji należało chyba i sadowników, i ogrodników, i grupy producenckie poinformować, że po pierwsze nie o nich i ich interes w pierwszej kolejności chodzi, a po drugie że tak na prawdę program i pieniądze adresowane są do firm, które są przygotowane do dostarczania wedle modelu opracowanego przez resort zdrowia różnorodnych owoców, warzyw i soków wedle wysokich rygorów sanitarnych i higienicznych.

POWIĄZANE

W jaki sposób witamina D chroni przed najpowszechniejszymi chorobami i jednocześ...

Kolejne wchodzące w skład grupy spółek DANONE w Polsce podmioty już w 2024 roku ...

Czyli dlaczego warto spożywać warzywa, owoce i soki? Większość ekspertów ds. żyw...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę